To był już koniec dnia. Krzątałam się po kuchni, przygotowując kolację i obmyślając plan treści posta na Instagram ze słodkim groszkiem w roli głównej. Chciałam zaprezentować nasz plon, jako alternatywę dla cukierków. Cieszyłam się, że obie córki z apetytem zajadają groszek, zerwany kilkanaście minut wcześniej w naszym ogródku.

W pewnym momencie moja czteroletnia Oleńka przybiega do kuchni i mówi: “Mamusiu, ja jestem głupią dziewczynką”. “Ależ nie jesteś, kochanie! – odpowiadam. Dlaczego tak mówisz? “Bo włożyłam sobie groszek do nosa…”

Zrobiło mi się zimno, gorąco, potem znów zimno. Pytam: “Czy mówisz poważnie, córeczko? Do której dziurki włożyłaś groszek?” “Tak, mamusiu, do tej…” i Ola wskazuje palcem na lewą dziurkę od nosa.

W takich chwilach instynkt macierzyński każe działać szybko. Oczywiście włączają się także, niestety, emocje, co Ola szybko wyczuła i zaczęła płakać. Ostrzegłam ją, że musi współpracować, bo będziemy musieli pojechać do szpitala. “Poczekaj, Olusiu, na razie nic nie rób, zaraz Ci pomogę – mówię i biegnę do apteczki po wodę morską w aerozolu.

Mój mąż często denerwuje się na ilość lekarstw w naszej apteczce, a ja traktuję to miejsce, jak swoiste laboratorium, z którego nie raz otrzymałam pomoc w nagłych wypadkach. Teraz także tak było. Złapałam te krople do noska i idę do Oli. Bez protestu pozwoliła sobie je psiknąć. “A teraz weź powietrze ustami, a wydmuchaj noskiem” – proszę córkę – i pokazuję jej, jak to zrobić. Efektu jednak nie ma, mimo kilku prób. Nabieram wątpliwości, czy rzeczywiście w nosku jest groszek.

Włącza się moja starsza córka. Wyłącza natychmiast telewizor i prosi, aby Ola pokazała jej nosek. “Zobacz, Mamo, tam jest”. Biegnę po latarkę.
Rzeczywiście. Kawał zielonego grocha tkwi dość głęboko w nosku. Zaczynam się denerwować, kiedy Ola zamiast dmuchać, wciąga powietrze noskiem. Próbuję użyć pensety, ale czteroletnia Psotka nie daje sobie pomóc. W końcu przybiega Ojciec i mówi: “Ola! Zobacz!” I zaczyna kichać jak rasowy szlachciura z pierwszorzędną tabakierą. Dmucha jak najęty, a Ola go obserwuje i zaczyna naśladować. Jeszcze jeden psik kropelek i… plum! Groszek wyleciał. Uff…

“Dlaczego to zrobiłaś, Oleńko?” – pytam po jakimś czasie. “Pomyliłam buzię z noskiem” – mówi Ola.

Ale ja już wiem, co myśleć.

Minionej nocy miałam niepokojący sen. W moim życiu zdarzają się sytuacje, które poprzedzają sny, ilustrujące emocje związane z tym, co ma nastąpić. Tej nocy śnił mi się strach, związany z patrzeniem na śmierć kogoś, kogo twarz była owinięta napiętym płótnem. Pamiętam wyraźnie, że widziałam profil twarzy nieboszczyka i zastanawiałam się, dlaczego akurat widać u niego tak wyraźnie NOS i usta. Zapomniała w ciągu dnia o tym śnie, a było to przecież wyraźne ostrzeżenie.

Dzisiaj był gorący, letni dzień. Niedziela. Zafundowaliśmy sobie wycieczkę do Rodzinnego Parku Dmuchańców, a potem nad wodę. Nie zaplanowaliśmy odpowiednio wcześniej udziału we Mszy św. więc nie byliśmy na niej obecni. Błąd.

Wielokrotnie przekonałam się w życiu, że towarzyszy mi na co dzień tak samo Anioł Stróż, jak i mój osobisty demon, który tylko czyha na słabe punkty i atakuje tam, gdzie ma szansę skutecznie uderzyć.

Dzisiaj, dzięki Bogu, nic się nie stało, ale ta historia mogła się skończyć tragicznie, tak jak tragicznie potoczyły sie losy znanej polskiej dziewczynki, która połknęła tak niefortunnie tabletkę, że zapadła w śpiączkę.

Nie mam złudzeń, że jako rodzic, zapewnię dzieciom w pełni bezpieczeństwo. Mogę starać się eliminować zagrożenie, ale często nie mam wpływu na bieg wydarzeń. To, na co mam wpływ, to decyzja o zwiększonej czujności po takim śnie, jak ostatniej nocy. To decyzja o udziale we Mszy św. bez względu na to, czy pada deszcz, czy jest pełnia lata. To zwiększa moje siły w walce z mocami, które chcą mnie zniszczyć – mnie i moją rodzinę. I nie mam złudzeń, że ich nie ma.

Przecież największym sukcesem szatana w XXI w. jest to, że ludzie przestali w niego wierzyć.

W swoim poradniku opisuję szereg niebezpieczeństw, jakie czyhają na małe dzieci. Piszę też, jak im zapobiegać i jak reagować, jeśli już się pojawią.

Czy chcesz się zapoznać z tym tematem? Jeśli tak, zapraszam do lektury.